- Nie znajdziesz nikogo, Lorenzo, a przynajmniej takiej, którą byłbyś skłonny zaakceptować. Nie w tak krótkim czasie. Jesteś zbyt dumny, by poślubić zwykłą dziewczynę bez pozycji i koligacji, a poza tym... - Przerwała i obrzuciła go szyderczym spojrzeniem. - Jeżeli będzie trzeba, wszystkim opowiem o dziecku, którego kazałeś mi się pozbyć.

  • Nita

- Nie znajdziesz nikogo, Lorenzo, a przynajmniej takiej, którą byłbyś skłonny zaakceptować. Nie w tak krótkim czasie. Jesteś zbyt dumny, by poślubić zwykłą dziewczynę bez pozycji i koligacji, a poza tym... - Przerwała i obrzuciła go szyderczym spojrzeniem. - Jeżeli będzie trzeba, wszystkim opowiem o dziecku, którego kazałeś mi się pozbyć.

31 January 2023 by Nita

- To było dziecko twojego kochanka - przypomniał jej. - Sama mi to powiedziałaś. - Ale innym powiem, że to było twoje dziecko. Wiele osób wiedziało, że Gino uważał, że się we mnie kochasz. - Powinienem był mu powiedzieć, że cię nienawidzę. - Nie uwierzyłby ci. - Caterina była wyraźnie zadowolona z siebie. - Tak samo jak nie uwierzyłby, że dziecko nie było jego. Jak to jest być odpowiedzialnym za odebranie życia nienarodzonemu dziecku, Lorenzo? Ruszył ku niej z taką furią w oczach, że rzuciła się do drzwi, otworzyła je szarpnięciem i wybiegła na zewnątrz. Lorenzo zaklął i wrócił do stołu, na który rzucił testament babki. Kiedy notariusz zdołał się z nim w końcu skontaktować i uprzedzić o swoich obawach, o tym, że Lorenzo będzie się musiał ożenić, żeby odziedziczyć Castillo, ale i o tym, że udało mu się usunąć imię Cateriny z testamentu, przepełniła go wściekłość i niedowierzanie. Gdyby nie interwencja starca, Caterina sprytnie złapałaby go w pułapkę. W jednej sprawie nie myliła się. Chciał dostać Castillo. Na razie jednak musiał ochłonąć. Pospieszył na dziedziniec, wdychając ostre powietrze, wolne od duszącej woni ciężkich perfum Cateriny. ROZDZIAŁ DRUGI Jodie czuła, że będzie musiała się poddać i zawrócić. Nie miała pojęcia, gdzie jest, a surowy i nieprzyjazny krajobraz widoczny w blasku księżyca zaczynał jej działać na nerwy. Z jednej strony miała strome zbocze, z drugiej nadwieszoną poszarpaną skalistą ścianę. Przed sobą widziała rozszerzenie wąskiej drogi, które najprawdopodobniej było mijanką. Dojechała tam i spróbowała zawrócić. Nagle poczuła wstrząs, tylne koła wynajętego samochodu zaczęły się luźno obracać i wóz przechylił się niebezpiecznie na jedną stronę. Przerażona wysiadła. Jej obawa przemieniła się w rozpacz, kiedy zobaczyła, że jedno z tylnych kół jest zablokowane w głębokiej koleinie, a w dodatku wygląda na przebite. I co teraz? Wróciła do samochodu, masując bolącą nogę. Była zmęczona, głodna i przeraźliwie przygnębiona. Otworzyła torbę, sięgając po telefon i portfel z dokumentami. Włączyła telefon i patrzyła na niego skonsternowana. Wyglądało na to, że nie ma zasięgu. Spróbowała wybrać numer, ale telefon wydał tylko złowieszcze bip i wyświetlacz zgasł. Jak mogła nie zadbać o doładowanie? Potrzebowała pomocy, ale co miała zrobić? Siedzieć tu i czekać, aż ktoś będzie przejeżdżał? Od wielu godzin nie spotkała innego samochodu. Iść? Ale dokąd? W dół, ponad sto kilometrów do ostatniego miasteczka, które mijała kilka godzin wcześniej? Ból w nodze nasilił się. A może powinna iść przed siebie, w górę? Zadrżała. Od dawna nie widziała innego samochodu, ale jednak ktoś chyba używał tej drogi, bo w kurzu dostrzegła ślady opon. Spojrzała w górę i nagle, niczym duch, pojawił się samochód jadący w jej kierunku. Osłabła z ulgi, zachwiała się na nogach. Lorenzo wściekle nacisnął pedał gazu czarnego ferrari, pozwalając, by wóz przełożył jego złość na pęd. Caterina wykazała się niemałym sprytem, omotując jego babkę. Gdyby tylko był wtedy w domu... Przebywał za granicą, na terenach ogarniętych wojną, koordynując działania organizacji udzielających pomocy jako nieoficjalny współpracownik włoskiego rządu. Waga tej pracy nie pozwoliła mu wrócić do Włoch nawet na pogrzeb babki, chociaż zdołał znaleźć czas w wypełnionym spotkaniami dniu, by pomodlić się za nią w miejscowym ośrodku kultu. Babka była prostą kobietą o wielkim sercu. Powiedziała mu kiedyś, że jako młoda dziewczyna chciała zostać mniszką. Zmarła spokojnie, we śnie. Castillo stało się jej własnością za sprawą pierwszego męża, który, jak to bywa w kręgach arystokracji, był także kuzynem jej drugiego męża, ojca Lorenza. Dlatego właśnie mogła dysponować Castillo według własnego uznania. Lorenzo zawsze był jej ulubieńcem. Po rozwodzie rodziców spędzał z nią wakacje i to właśnie babka dała mu oparcie, kiedy matka postanowiła wyjść za mąż za swojego kochanka, mężczyznę, którego nie znosił. Nigdy tego matce nie wybaczył. Nawet po śmierci. Zachowała się w sposób wyrachowany i egoistyczny. Twierdziła, że rozwiodła się z jego ojcem, bo nie chciała, żeby on dorastał w skłóconej rodzinie. Kłamała oczywiście. Jego uczucia liczyły się tu najmniej, po prostu wolała kochanka od męża i syna. Silnik ferrari wył na wysokich obrotach, a wóz szarpał na wybojach. Lorenzo zredukował bieg i zaklął, kiedy za zakrętem zobaczył przed sobą blokujący drogę samochód i stojącą obok niego młodą kobietę. Jodie zakrztusiła się kurzem spod kół ferrari, które zatrzymało się w poślizgu zaledwie o centymetry od boku jej wozu. Co za szaleniec jechał w ten sposób tak fatalną drogą i w dodatku po ciemku? Schowała się za otwartymi drzwiami wynajętego wozu i patrzyła, jak obcy wysiada i zbliża się do niej. Zalał ją potokiem włoskich słów, ale Jodie nie zamierzała dać się zastraszyć ani temu, ani żadnemu innemu mężczyźnie. - Skoro już skończyłeś... - przerwała mu tonem podobnie nieprzyjaznym jak jego własny - nie jestem Włoszką, tylko Angielką i... - Angielką? - pytanie zabrzmiało, jak gdyby nigdy wcześniej nie słyszał tego słowa. - Skąd się tu wzięłaś? To prywatna droga, prowadzi do Castillo. - Pytania rzucono ostrym jak żyletka tonem. - Zabłądziłam. Próbowałam zawrócić, ale złapałam gumę... Była blada, chuda, wielkie oczy błyszczały gorączkowo w trójkątnej twarzy, splątane jasne włosy spadały na plecy. Wygląda na szesnastolatkę, w dodatku niedożywioną, pomyślał Lorenzo, omiatając ją doświadczonym okiem. Natychmiast zauważył pochylenie ramion, ledwo dostrzegalny kształt piersi, wąskie biodra i nadspodziewanie długie nogi. - Ile masz lat? - zapytał. Ile ma lat? Dlaczego, u diabła, zadał jej to pytanie? - Dwadzieścia sześć - odpowiedziała sztywno, unosząc podbródek i spoglądając na niego, zdecydowana nie dać się zawstydzić, pomimo że już zauważyła, jaki jest przystojny, i zdawała sobie sprawę, jak mizernie pod każdym względem w zestawieniu z nim wygląda ona sama. Odruchowo dotknęła dłonią bolącej nogi. Ból był coraz silniejszy. Dwadzieścia sześć! Lorenzo zmarszczył brwi, kiedy zauważył brak biżuterii na jej dłoniach. - Dlaczego jesteś tu sama? Jodie zaczynała mieć go dość. - Bo jestem sama. Ale to nie twój interes - odparła szorstko. - Przeciwnie. Tym bardziej że wkroczyłaś na mój teren. Jego teren? To by się nawet zgadzało. Okolica była tak samo nieprzyjazna i niegościnna jak ten mężczyzna. - Co to znaczy, że jesteś sama? - usłyszała. - Przecież chyba masz męża albo... jakiegoś mężczyznę w życiu? Jodie drgnęła i roześmiała się gorzko. Obcy nie wiedział, jak bardzo czułej struny dotyka. - Myślałam, że mam - wyjaśniła - ale on postanowił związać się z kimś innym. To - wskazała krajobraz i samochód - miała być nasza podróż poślubna. Ale teraz... - Urwała. Powiedzenie tego wszystkiego zabolało, ale przyniosło też pewną ulgę. Duszenie emocji w sobie było dużo gorsze. - Co teraz? - zapytał drwiąco. - Szukasz zastępstwa? Najlepsze do takich polowań są kurorty na wybrzeżu, a nie góry. Wszechogarniająca furia niemal pozbawiła Jodie tchu. - Jak śmiesz tak do mnie mówić! Z całą pewnością nie szukam zastępcy! To ostatnie, czego bym chciała! Już nigdy nie pozwolę, żeby zranił mnie mężczyzna! Nigdy! Zamierzam żyć tylko dla siebie! Śmiałe słowa, ale wypowiedziane ze szczerego serca. Lorenzo zmarszczył brwi, słysząc w jej głosie nieudawaną determinację. - Wciąż o nim myślisz?

Posted in: Bez kategorii Tagged: krótki bob z grzywką, weronika książek, farby popielaty blond,

Najczęściej czytane:

wrócić. Ale nie ...

teraz. Dziś należę do ciebie, Alecu. Proszę cię, nie porzucaj mnie, robiąc coś tak strasznego! - Nigdy bym cię nie porzucił. - Tak? Więc obiecuję ci, że nie przestanę cię kochać, gdybyś przegrał. Bo tego właśnie ... [Read more...]

obierzemy. Jeszcze ...

do niego nie napisałem, ale Robert stawia rodzinę na pierwszym miejscu. Kara, jaką na mnie nałożył, nie dotyczy ciebie. A ten pierścień możesz na razie nosić - wyjaśnił, zacinając się nieco - ale wkrótce znajdę dla ciebie coś właściwszego. Nie sądzę jednak, żebyś chciała w ... [Read more...]

rzędy wysokich, schludnych domów i nieco wątłych, młodych drzewek.

Biegła jak szalona, nie dbając o to, że po ostatniej nocy jest nieco obolała. Jeśli Alec obszedł się z nią delikatnie, to Michaił, który chciał ją ukarać, sprawiłby zapewne, że zwijałaby się z bólu przez tydzień. Wolała o tym nie myśleć. Jej kuzyn zasługiwał na męki ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 podnosniki.elblag.pl

WordPress Theme by ThemeTaste