- Myslisz, ¿e ma cie pilnowac?

  • Nita

- Myslisz, ¿e ma cie pilnowac?

21 May 2022 by Nita

- A ty nie? - Marla nie kryła irytacji. - Daj spokój, Nick, czy wygladam na kogos, kto potrzebuje pielegniarki? - Wyszła zza ¿ywopłotu i wskazała głowa dom. - Mo¿esz wejsc tam ze mna i zobaczyc te fajerwerki. - Zdaje sie, ¿e zaraz ktos wybuchnie. - Zgadza sie, pewnie ja - odparła, wbiegajac na schody z tyłu domu. - Jesli Alex sadzi, ¿e bedzie mi dyktował, co mam robic, to jest w błedzie. - Wytarła buty na wycieraczce przed drzwiami i weszła do srodka. - Nie dam sobie zało¿yc smyczy. Nikomu sie to nie uda. Zwłaszcza mojemu me¿owi - rzuciła zapalczywie, jakby przygotowujac sie do ostrej wymiany słów. 172 Szybko weszli po schodach na góre, do salonu, gdzie Alex rozmawiał z jakims wysokim, szczupłym me¿czyzna o krótko przystrzy¿onej brodzie. - Jestes nareszcie! - powiedział Alex. Siedział w fotelu, rece wsunał miedzy kolana, twarz miał zwrócona ku temu me¿czyznie. - Chryste, Marla, gdzie sie podziewałas? Byłem w twoim pokoju, wołałem cie, ju¿ miałem kazac przeszukac dom. - Byłam w ogrodzie. - W taka pogode? Marla nie odpowiedziała. Miała przemoczone ubranie, z włosów spływały na jej twarz krople wody. - Myslałem, ¿e jestes na spotkaniu - powiedział Nick, patrzac na brata. Usiadł przy kominku, na którym wesoło trzaskał ogien. W pokoju unosił sie lekki zapach palonego drewna. - Spotkanie zostało odwołane, wiec pomyslałem sobie, ze juz dzis przywioze Toma do nas. Marla, Nick, to jest Tom Zayer. Pielegniarz Marli. - My sie przypadkiem nie znamy? - spytał Nick, spogladajac uwa¿nie na pielegniarza. - Nie spotkalismy sie ju¿ gdzies? - Mo¿liwe - odparł Tom. - Znam wiele osób. Pracowałem w Bayside i w Cahill House. Nick zmarszczył brwi. - Mam wra¿enie, ¿e ju¿ sie widzielismy. Tom wzruszył ramionami. - Swiat jest mały. - W szpitalu. Jestem pewny, ¿e spotkalismy sie tam własnie. - Mo¿liwe. Marla usmiechneła sie z przymusem. Rozprostowała zacisniete kurczowo piesci i postanowiła, ¿e nie da sie wyprowadzic z równowagi. 173 - Miło mi pana poznac - zwróciła sie do pielegniarza. Wyciagneła do niego reke i krótko uscisneła podana dłon. - Niestety, mój ma¿ popełnił du¿y bład. Mimo mojego okropnego wygladu naprawde nie potrzebuje nikogo do opieki. Alex na pewno zapłaci panu za fatyge, ale nie skorzystam z pana usług. - Oczywiscie, ¿e skorzystasz - uciał Alex.

Posted in: Bez kategorii Tagged: cichopek m jak milosc, wzorki paznokcie, barbara krafftówna,

Najczęściej czytane:

przypadkiem. Uderzyła go w ramię. - A chcesz wiedzieć, co prywatnie o tym myślę? Uniosła brwi. - Jesteś zupełnie w porządku. - Objął ją rękami. - A może nawet więcej. Jesteś idealna. Zaśmiała się. - Boże, wystarczy już. Idealna? - Pomyślała o tym, co przeszła, o tym, co razem przeżyli. Jak dobrze ją znał! - Musisz częściej spotykać się z ludźmi. - Słuszna uwaga. Co powiesz na kolację? - Hm. Może. - Ja przygotuję. Znów się zaśmiała. - W takim razie chyba zrezygnuję. - Jesteś niedobra. - Najpierw idealna, teraz niedobra, i to wszystko w ciągu dziesięciu sekund. To rekord. - Daj spokój, chodźmy do domu. Sama możesz coś przygotować. Przewróciła oczami, a Oskar biegał wkoło nich, oplątując ich smyczą. - Nic z tego. Zjedzmy gdzieś na mieście. - Jak sobie chcesz. - Pocałował ją w usta. Czuła się bezpiecznie. Czuła się spełniona. - Zdaje się, że właśnie zmieniłam zdanie - powiedziała, a jej oczy błyszczały figlarnie. - Zostańmy w domu. Przez całą noc. - Więc czekają nas pizza i piwo. - Na początek - powiedziała i ostrożnie, by się nie potknąć, rozplatała smycz. - Potem, kto wie. Może odegramy jakąś psychodramę. Na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. - To może być niebezpieczne, nie sądzisz? - Nie, nie sądzę - powiedziała i znów go pocałowała. Wzięła go za rękę i pociągnęła w kierunku samochodu. - Ja wiem. PODZIĘKOWANIA Chciałabym podziękować Bucky’emu Burnsedowi rzecznikowi policji w Savannah, który nadał właściwy kierunek moim wysiłkom. Okazał mi nieocenioną pomoc, odpowiadając na moje liczne pytania, i wskazał błędy, które popełniłam. Niestety na potrzeby tej książki i opisywanej historii musiałam nagiąć zasady i zmienić nieco procedury policyjne. Poza tym, tak jak zawsze, podczas pisania mogłam liczyć na wsparcie wielu innych osób, które pomogły mi zbierać informacje, zorganizować warsztat pracy, były recenzentami książki i wspierały mnie duchowo. Na szczególne podziękowania zasługują: Nancy Berland, Kelly Bush, Nancy Bush, Matthew Crose, Michael Crose, Alexis Harrington, Ian Kavanaugh, Aria Melum, Ken Melum, Ari Okano, Betty i Jack Pedersonowie, Sally Peters, Robin Rue, John Scognamiglio i Larry Sparks. Jeśli kogoś pominęłam, serdecznie przepraszam. Wszyscy jesteście wspaniali! ...

Lisa Jackson Mściwość (Malice) ... [Read more...]

apierka, na który tak czekasz. Podpisanego przez samą świątobliwość, sędziego Ronalda Gillette. - Nakaz przeszukania domu? - Reed sięgnął już po marynarkę. - Podpisany, opieczętowany i - rzuciła cholerny papier na biurko - oficjalnie dostarczony. - Chodźmy. - Reed wyszedł zza biurka i wskazał na gościa. - Detektyw Reuben Montoya z policji w Nowym Orleanie, detektyw Sylvie Morrisette. - Oddelegowany czy na stałe? - zapytała, mierząc wzrokiem młodszego policjanta. Jezu, co się z nią dzieje? Miała już czterech mężów, a sądząc po jej zachowaniu, rozgląda się za mężem numer pięć. Jako zaprzysiężony kawaler, Reed nie rozumiał, czemu koniecznie chciała pędzić do ołtarza z każdym nowym facetem. - Montoya szuka Marty Vasquez. - Tej od Lucille, córki pokojówki Montgomerych? - zapytała. - Właśnie. - Tak myślałam. - Sylvie pokiwała głową. - Może chce pan z nami iść? - spytała, przeczesując palcami sterczące włosy. - Już go zaprosiłem - powiedział Reed, gdy schodzili po schodach. Może dzięki Montoi zdołają wyjaśnić nagły wyjazd Lucille. Trochę to podejrzane, że tak szybko zwinęła manatki, ale instynkt mówił Reedowi, że staruszka jest niewinna. - Może zniknięcie Marty wiąże się z waszą sprawą - zastanawiał się Montoya. - Być może - przytaknął Reed, choć nie bardzo w to wierzył. - Ale ona nie należy do rodziny. Nasz morderca skupia się na członkach klanu. - Rebeka Wade jest wyjątkiem, jeśli jej śmierć ma cokolwiek wspólnego z tą sprawą. - Morrisette przestała interesować się gościem, skupiła się znów na śledztwie. Reed otworzył jej drzwi. Na ten przejaw rycerskości przewróciła oczami i mruknęła cicho: „Daruj sobie”. Wyszli na rozpaloną ulicę. - Może pan pojechać z nami jednym samochodem, Reed wszystko panu opowie. A ty będziesz pożądliwym wzrokiem lustrować towar, pomyślał Reed, ale nie odezwał się. Dobrze, że zdobyli nakaz, wreszcie będzie mógł zajrzeć do domu pani Bandeaux. Zobaczyć, jakiego trupa trzyma w szafie. - ...więc nie chcę, żebyś sama z kimkolwiek rozmawiała - powiedział Marvin Wilder, odprowadzając Caitlyn do drzwi swojego gabinetu. Był niskim mężczyzną, chyba szerszym niż wyższym. Jego biała czupryna wyraźnie kontrastowała z naturalną opalenizną. W gabinecie więcej miał trofeów golfowych niż dyplomów. Po spotkaniu Caitlyn wcale nie czuła się lepiej. Miała dość milczenia, wolałaby zrzucić z siebie ten ciężar, ale adwokat radził jej trzymać język za zębami. - Nie przekazujmy policji żadnych nowych informacji, dopóki nie wróci ci pamięć. Na razie nic nikomu nie mów. Ani policji, ani prasie, nikomu. - A mojej rodzinie? - zapytała. - Albo psychologowi? - Caitlyn, proszę, wstrzymaj się kilka dni. Daj mi trochę czasu, żebym zajął się tą sprawą. Znam prokuratora okręgowego. Pozwól, że najpierw porozmawiam z Kathy Okano i zobaczę, na czym stoimy. Poczekajmy. ...

Poczekajmy, dobre sobie! A tymczasem policja depcze jej po piętach. Przypomniała sobie detektywa Reeda stojącego w progu, jego przenikliwy, zimny wzrok. Któregoś dnia spotkała go w kawiarni niedaleko domu. Jakby nigdy nie zamawiał precla. W pobliżu jej 190 domu. Jasne. Śledził ją, nic dziwnego, że czuła się obserwowana. Ale czy zabawiałby się w głuche telefony? Udawałby dziecko? Nie, na pewno nie. Był nieustępliwy, zgadza się, a w razie potrzeby byłby może zdolny nagiąć prawo, ale nie zniżyłby się do takich chwytów. Wyszła z biura prawnika, wsiadła do samochodu. Minęła gabinet Adama - niegdyś Rebeki. Dziwne, że z niego korzystał. Kelly miała rację. Caitlyn czasami czuła, że Adam nie jest względem niej uczciwy, że coś ukrywa. Czasami znów miała wrażenie, że jest z nią absolutnie szczery. Tak czy inaczej, fascynował ją i pociągał. Był w nim dziwny niepokój, skrywana niecierpliwość... ale to tylko dodawało mu uroku. Ty naprawdę jesteś wariatką, nie? Gorzej - romantyczną wariatką. Co ty o nim wiesz? Nic. Nic poza tym, co sam ci powiedział. Dręczona myślami, wyjechała za miasto. Wciąż nie miała wiadomości od Hannah. Zadzwoniła do Troya, który przypomniał jej, że gdy najmłodsza siostra ma problemy, zachowuje się jak ranne zwierzę, które chce w samotności lizać swoje rany. Ale Caitlyn to nie przekonało. Postanowiła zatelefonować do Amandy. - Mnie też się to nie podoba. - Pojechałabym tam dzisiaj po południu, ale mam kupę roboty. Muszę się też spotkać z pastorem w sprawie pogrzebu mamy. Boże, możesz w to uwierzyć? - Amanda westchnęła. - Spróbuję później tam pojechać... o cholera, mam odebrać Iana z lotniska. Ale potem zajrzę do niej. - Nie martw się. Jeśli Hannah się do mnie nie odezwie, pojadę do niej po spotkaniu z Wilderem. - Zadzwoń do mnie później. Tak czy inaczej, chciałabym się dowiedzieć, co powie Marvin. A tymczasem miejmy nadzieję, że Hannah się odezwie. - Głos Amandy drżał lekko ze zdenerwowania. - Zażądałabym policyjnej ochrony, ale wszyscy policjanci to kutasy. Powinniśmy wynająć prywatnych ochroniarzy. Mam zamiar powiedzieć o tym Troyowi, a jeśli nie będzie chciał ruszyć wspólnego majątku, to sama zapłacę za ochronę. Boże, Caitlyn, nie możemy dać się wystrzelać jak kaczki. Ale... no nic, jestem pewna, że u Hannah wszystko w porządku. Caitlyn znów zadzwoniła do Troya, ale go nie zastała. Opryskliwa sekretarka twierdziła, że Troy jest na zebraniu i nie można mu przeszkadzać. Więc Caitlyn została z problemem sama. Jechała do Oak Hill, mając nadzieję, że zastanie Hannah całą i zdrową. Skrzynkę na listy oplatały pajęczyny. Brama była zamknięta na gruby, zardzewiały łańcuch. Ale zamek wyglądał na nowy, a w błocie Adam zauważył świeże ślady opon. Jeszcze raz sprawdził adres. To tutaj, na pewno. Nakłonił Caitlyn, żeby powiedziała mu, gdzie mieszka Kelly. Zgodziła się niechętnie. Nie pamiętała adresu, ale jej opis okazał się wystarczająco dokładny. Sprawdził w urzędzie powiatowym, przeprowadził śledztwo i dowiedział się, że dom został wynajęty przez Kacie Griffin. Od niezbyt dyskretnej recepcjonistki dowiedział się, że czeki przychodziły regularnie jak w zegarku. ... [Read more...]

trumykami do ...

studzienek kanalizacyjnych. Wypalona skorupa samochodu tliła się jeszcze. Powietrze przesycał ohydny zapach palonej gumy, plastiku i, co najgorsze, ciała. Bentz wyskoczył z samochodu, ledwie Hayes się zatrzymał. Zignorował blokadę, ... [Read more...]

Polecamy rowniez:


1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 Następne »

Copyright © 2020 podnosniki.elblag.pl

WordPress Theme by ThemeTaste