z Rickym.
Ricky przyznał, że spotykał się z Sheilą. Kelsey właściwie nie była pewna, czy kiedykolwiek poznała faceta, który by się z nią nie spotykał. Wszystko, czego się dowiadywała, budziło w niej niepokój. Nie było osoby, która by nie mówiła, że nie ma się czym przejmować. Poznawała coraz lepiej tryb życia przyjaciółki, który rzeczywiście mógł wszystko tłumaczyć. Ją jednak - przeciwnie niż innych - napawał niepokojem. Woda szybko się skończyła. Kelsey nabrała ochoty na kawę. Cindy miała rację, klub był naprawdę fajny. Poza salą gimnastyczną w zachodnim skrzydle hotelu znajdował się również gabinet odnowy biologicznej. Bar zaopatrzono we wszystkie soki, o jakich można 108 było zamarzyć, i mnóstwo ziołowych herbat. Samo zdrowie. Chciała wypić kawę. Mocną, z kofeiną. Pomyślała o przejściu do baru w holu hotelu, gdy nagle usłyszała: - Kelsey? Kelsey Cunningham? To ty, prawda? Spojrzała w kierunku, z którego dobiegał głos. Zobaczyła mężczyznę wychodzącego z siłowni. Wysokiego i muskularnego, o włosach tak czarnych, że nie mogły pojaśnieć na słońcu. Do tego ciemnobrązowa skóra i czarne oczy. Niemal natychmiast go poznała i uśmiechnęła się. - Jorge! Podszedł do niej. Wykonał ruch, jakby chciał ją uściskać, lecz szybko się cofnął. - Przepraszam, jestem spocony jak pies. Jeśli psy się pocą - dodał i pocałował ją w policzek. - Jak się masz? Całe wieki się nie widzieliśmy. Właściwie mogłem się ciebie spodziewać. Sheila wspomniała, że tu przyjedziesz. Wstała i uściskała go, nie zważając na pot. Jorge Marti nie wchodził w skład ich paczki, był jednak ich starym przyjacielem. W szkolnych czasach wszyscy podejmowali różne sezonowe prace, on jeden jednak pracował naprawdę. Jego rodzice uciekli na łodzi z Kuby. Bardzo długo ledwie starczało im na jedzenie. Jorge przybył na Florydę, mając dziewięć lat. Nie mówił wtedy ani słowa po angielsku. Teraz pozostał tylko nieznaczny akcent. Wszyscy go lubili. W krótkich przerwach, gdy nie pracował i akurat nie było żadnej nauki, spędzał czas z nimi. 109 W szkole w pewnym okresie wpadł w złe towarzystwo. Tylko interwencja ojca Dane'a uchroniła go przed aresztowaniem i wpisem do policyjnej kartoteki, co mogło się za nim wlec do końca życia. - Jorge, wspaniale, że jesteś. Tak, przyjechałam