- Chcesz to zrobić? - zapytał uprzejmie. - Masz prawo. Kobieta
długo patrzyła na broń, potem wolno wyciągnęła rękę. - Millo! - jęknął zszokowany Rip. - To morderstwo! - Nie - poprawił go Diaz, pieczętując słowa złym spojrzeniem, które przygwoździło lekarza do ziemi. - Oni popełniają morderstwa. To będzie wyrok. an43 352 Milla spojrzała na Pavona, broń ciążyła jej w ręku. To był zdecydowanie większy kaliber od pistoletów kupowanych u Cheli. Zresztą pewnie właśnie dlatego Diaz dał jej taką armatę: nie trzeba będzie poprawiać. Od dziesięciu lat śniła o tym, jak zabija Pavona, chciała to zrobić. Chciała udusić tego gada gołymi rękami. Ale zawsze wyobrażała sobie, jak zabija go w afekcie, w przypływie emocji, a nie z zimną krwią. Pavon miał umrzeć tej nocy. Jeśli nie zginie z ręki Milli, zabije go Diaz. To była jej szansa na dokonanie zemsty Powoli uniosła pistolet i wycelowała. Pavon zadrżał, zaciskając powiekę, czekając na ostatni dźwięk, który usłyszy na tym świecie. Nie pociągnęła za spust, a jej dłoń wkrótce zadrżała od ciężaru broni. Pavon otworzył oko i głośno zarechotał. Wiedział, że wkrótce pożegna się z życiem. Nie robiło mu różnicy, kto wykona wyrok. Postanowił wykorzystać ostatnią szansę na zelżenie Milli. - Ty głupia kurwo - szydził, krztusząc się własną krwią. - Jesteś za miękka. Nic nie warta, nic! Twój głupi bachor też był miękki i niewiele warty, ale klient chciał ładnego chłopczyka. On lubił małych chłopców. Rozumiesz, zdziro? Twoje dziecko sprzedaliśmy takiemu, co lubi chłopców i chciał sobie wychować własnego niewolnika. O, teraz twój chłopiec pewnie nawet to lubi. Lubi brać do... Te plugawe słowa były ostatnimi, które zdołał wypowiedzieć. an43 353 ** Diaz zajął się wszystkim. Złożył starannie ubranie i dokumenty Pavona, zostawił je obok ciała i przy dusił sporym kamieniem. Trzeba było coś zrobić z bronią. Diaz nie zniszczył pistoletów, jak zawsze robili Brian i Milla, lecz ukrył je na wypadek, gdyby miały przydać się im w przyszłości. Miał w pobliżu samochód, przyleciał do Chihuahua i zajął się tam rzeczami, o których wolał nie mówić. Potem przyjechał do Juarez. Auto nie było półciężarówką z rodzaju tych, które Milla już u niego widywała; Diaz zdawał się dysponować całą wypożyczalnią samochodów. Zwrócił auto przy granicy, jak zwykle. Zadzwonił do Benita i powiedział mu, gdzie może znaleźć samochód, którym jeździli Milla i Rip. Potem wspólnie przekroczyli granicę. Rip i Milla siedzieli bez słowa. Wciąż byli w szoku, nocne wydarzenia położyły się na nich głębokim cieniem. Kosper odezwał się dopiero przy własnym aucie. - Nie mogę jechać do domu - powiedział. - Nie mogę na nią patrzeć. Co teraz będzie? Aresztują ją, czy jak? - Nie mamy dowodów - powiedział Diaz. - Jeśli bylibyśmy w Meksyku... Zamilkł i wzruszył ramionami. No tak. W Meksyku True i